środa, 14 lipca 2010

Życzenie.




Ostatnio jakoś się tak zdarza, że zupełnie nie mam głowy do pisania czegokolwiek. 
Z jednej strony potwornie się nudzę, ale z drugiej mam jednak pewne sprawy do załatwienia.
Paradoks.
Ale, ale, ale... Żeby dzieci nie płakały, to coś im się dostanie dzisiaj ode mnie. ;]
Tabletki wywołują stan nieporządany - senność. I ja się pytam WHY?










Jest sama. Sama i zagubiona, z zapowiedzią czegoś nieodwracalnego zapisaną na dygocącym ciele.
Chcąc uciec przed samotnością i potwornym strachem, chętnie zadzwoniłaby do dzieci i obsypała kosztownymi upominkami wnuki. Gdyby je miała. Ale nie ma dzieci, ani wnuków, ani męża, ani kochanków, ani prawdziwych przyjaciół, którzy dotrzymaliby jej towarzystwa. 
Sama, z tymi wstrętnymi kwiatami na wykładzinie - myśli.
Sama wypije szampana, otworzy prezenty, pośmieje się, zje dobry obiad i podziękuje za niego Panu, sama powita nadchodzący rok, sama uściśnie nikogo i sama umrze. 
Gryzie paznokcie, pielęgnowane co dzień przez manikiurzystkę, i znów układa wargi do uśmiechu. 
Mechanicznie otwiera usta.

- Mariooo! - krzyczy! - Nie zamierzam zdechnąć w tym przeklętym łóżku!

Maria, która zajęła się tymczasem myciem okna, rzuca wszystko i pędzi do sypialni.

- Czego sobie pani życzy, mademoiselle? - pyta zaglądając do środka.
- Czego sobie życzę... - mówi z namysłem staruszka. - Zrozumieć, czego sobie naprawdę życzymy, nie jest tak łatwo, jak się niektórym wydaje... - I posyłając pokojówce posępne spojrzenie, wybucha: - Wiesz, czego sobie życzę, idiotko? Mieć jakieś życzenia! Tego sobie życzę!

...
Za uchylonym oknem stado wróbli skupionych wokół latarni. Bezbarwna, zimna mgła pełznie po ścianach otaczających hotelowy dziedziniec. Na ulicy jest cicho. W królewskim apartamencie - jeszcze ciszej. 
Na zewnątrz szeleszczą przynajmniej poruszane wiatrem magnolie...







lubię bardzo (ostatnimi dniami)  :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz