piątek, 9 lipca 2010

O czym myślisz?

Wiesz, że można nie myśleć? Lub jak kto woli myśleć o niczym.  Nie jestem pewna czy wiem jak wygląda takie niemyślenie, ale skoro to możliwe, to musi być czymś co dałoby się ująć w słowa.

Spytałam go kiedyś o czym myśli, a on odpowiedział, że o niczym. Powiedziałam ''jak to o niczym, zawsze  myśli się o czymś''. On mi jednak odpowiedział że nie, nie zawsze. Miałam wtedy szesnaście lat, pomyślałam, że może jestem jeszcze za młoda, aby nie myśleć. Może do tego trzeba się odpowiednio zmęczyć się życiem? Wiesz, wyczerpać sobie bateryjkę tak, aby co jakiś czas musiała się wyłączyć i podładować.  Jednak czas leciał, a moje myśli wydały  się wręcz rosnąć na sile. Wtedy zaczęłam coraz częściej pytać się ludzi o czym myślą.  Ku mojemu zaskoczeniu, a być może i rozczarowaniu, coraz częściej słyszałam ''o niczym''. Czasem dochodziłam do wniosku, że może mówili tak, abym się odczepiła, albo nie chcieli pozwolić abym weszła w ich głowę. Może coś w tym było, chociaż większość z nich upierała się przy tym, że można nie myśleć.

Niestety dzisiaj jako dziewiętnastoletnia dziewczyna, nadal nie umiem tego opisać. Nie ubiorę przecież w słowa czegoś czego nigdy nie doświadczyłam. Może niemyślenie to pustka, takie zupełne nic. Ale pustka w głowie nie oznacza braku myśli, bo jeśli ją odczuwamy to jednak szukamy jej przyczyny. Analizujemy, a analiza uruchamia myśli. A więc myślimy automatycznie, to jest odruch bezwarunkowy.
Moje myśli są jak bałagan w mojej głowie. Czasem są jak nieład artystyczny - wtedy piszę. Innym razem są jak sala po brzegi wypełniona hałasującymi ludźmi - wtedy szaleję. Myśli oplatają mój mózg w każdej jego części. Niemalże czuje jak wiercą się i krążą. To zupełnie jakbym podzieliła siebie na kilka części. Jednak każda z nich nadal pozostawałaby mną. Nie byłaby tylko częścią, jedną czwartą albo pewnym procentem mnie. Była by mną. I każda taka JA myślałaby o czymś innym. Jedna powtarzałaby non stop jakieś głupie zdania, druga analizowała książkę przeczytaną wczorajszej nocy, trzecia zastanawiałaby się czy nie założyć czerwonej sukienki, a kolejna czy iść do sklepu teraz czy za godzinę, podczas gdy ta ostatnia siedziałaby nad laptopem i pisała książkę.  Tylko, że wszystkie JA, to tak naprawdę jedna JA. Jedna JA, która  ma w swojej głowie ten nieznośny bałagan.
Nie wiem czy go lubię. Pozwala mi przecież być mną. Nie budziłabym się sobą, gdybym nie zasypiała jako ja. A przed snem myślę o tym co było, co będzie, myślę o X do którego wysyłam w nocy sms'y, o Y który pewnie zarwie całą noc aby następnego dnia mówić, że się nie wyspał, o Z, która uczy się przy laptopie, myślę o tym jak bardzo ich potrzebuję. Czasem myślę o niej, o nim i nawet o Tobie.

Cogito ergo sum. Cieszę się, że Kartezjusz już był, że to powiedział.  Co z tego, że nasza cywilizacja wydaję się być dalece rozwinięta, skoro nie mamy pewności, że gdyby nie Kartezjusz, Newton, Einstein czy Kopernik, nadal nie stali byśmy w miejscu? Ah, to oczywiste, że nie tylko oni byli tak inteligentnymi ludźmi na przestrzeni wieków, jednak oni mieli odwagę powiedzieć o tym światu.  Może i świat nosił setki a nawet tysiące ludzi inteligentniejszych od nich, jednak to oni się odezwali. Oni podnieśli rękę i wstali wśród tłumu, nie bojąc się różnicy wysokości. Kiedyś tak właśnie było. Potrzeba było odwagi, aby zmieniać świat. Dzisiaj odwagę ma każdy kto potrafi powiedzieć na głos swoje myśli.  W XXI wieku mamy miliardy ludzi, którzy swój uzewnętrzniają nam swój bałagan. Jednak tym razem nie oni są odważni, a świat który im wierzy. Nie potrzeba nam nowych bohaterów, ale potrzeba nam świata, który odpowiednio to posprząta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz