środa, 7 lipca 2010

Pismo obrazkowe.

Może dlatego, że ziemia jest kulą, zawsze wracamy do punktu wyjścia, a historia, jak twierdzą nudziarze, kołem się toczy...

Tak czy inaczej, ludzkość wraca do systemu jaskiniowego i porozumiewa się coraz chętniej za pomocą obrazków. W ulotce wyjaśniającej domowe użycie farby do włosów wszystko jest narysowane: zegarek, gumowe rękawiczki, włosy. Szkoda, że nie narysowano zacieków na szyi, plam na ręcznikach i upapranej umywalki, wszystko z czerwonym napisem: achtung-attention-wnimanije, czyli uważaj, farba brudzi!
No, ale nie wszystko da się narysować. Zakaz wjazdu, płeć toalety czy nie wkładaj nogi pod wagon metra - to łatwe. Ale co z uczuciami? Tutaj pomagają nam filmy rysunkowe, czyli animacje. Na przykład narzeczony odszedł: wysyłamy SMS ze smutnym pieskiem, szukamy pracy: krasnoludek zbiera grzyby, mamy grypę... Zaraz... O! Jest! Nos, z którego kapie. I proszę, wszystko jasne. Po co pisać jakieś tam: Szanowny Panie, z przykrością zawiadamiam, że z powodu grypy jestem zmuszona odwołać nasze spotkanie. Serdecznie pozdrawiam, żywiąc nadzieję, że przełożenie planowanej wizyty nie będzie zbyt wielkim kłopotem... To strata czasu!

Posługujemy się skrótami, nie używamy kropek, przecinków - że nie wspomnę o myślnikach. Przypuszczam, że w hieroglifach wykuwanych w skale też robiono skróty, w końcu ręka boli od tego kucia. To czemu zamiast faraon nie napisać tylko fa? I tak wszyscy wiedzą o kogo chodzi. No i pewnie dlatego przez tyle lat różni archeolodzy i językoznawcy nie mogli tych hieroglifów odczytać.
Pismo staje się nieczytelne, rysunki przekazują treść infantylnie. To co nam pozostaje? Tylko fotografia. Wydaje się być najbardziej rzetelnym i obiektywnym sposobem ( w końcu zdjęcia robi się obiektywem!). Widzimy, co widzimy, a jaki jest na przykład koń, to każdy wie, bo może go na własne oczy zobaczyć. No i tu się mylimy. Fotografie często kłamią. Wystarczy zobaczyć twarze znanych kobiet na okładkach kolorowych pism. A gdzie zmarszczki, a gdzie drugi podbródek, co się stało z tym zezem czarownicy? Najwyraźniej schowano go pod firanami rzęs, które namalował sprytny komputer, a my w to wierzymy i uważamy za prawdziwe. Ale za to nakręcony film z imprezy, która wydawała się czarująca, głównie dlatego, że ktoś po paru piwach doskonale udawał małpę, bujając się na żyrandolu jest dowodem gafy towarzyskiej. Ale w tym przypadku informacja obrazkowa mówi prawdę.

Zresztą nie chodzi tylko o sam przekaz. Czasem chcemy coś uwiecznić, zatrzymać dla potomnych, mówiąc słowami poety "ocalić od zapomnienia". Na przykład wakacje, daleką podróż, wschody i zachody słońca, więc co robimy? Czy piszemy list, pamiętnik, felieton do gazety? Nie. My pstrykamy fotki, zatrzymując na wieczność to, co wydaje się piękne. Potem przeglądamy fotki zatrzymując na wieczność to, co wydaje nam się piękne. Potem przeglądamy i co widzimy? Stoję krzywo, a za mną prosta wieża w Pizie, nasz autokar od tyłu albo plastikowa miska na kempingu w Grecji. Chyba nie warto tego wklejać do albumu. Zresztą kto dziś robi albumy? Zdjęcia przechowujemy w komputerze, który za chwilę będzie taki mądry, że wszystko poprawi, skoryguje, namaluje, a wtedy nasza miska z Grecji przestanie być plastikowa i zmieni się w zabytkową misę z marmuru.

Uważajcie, bo pismo obrazkowe, chociaż wygląda dziecięco, niewinne nie jest. Może warto nie odrzucać starej mody pisania pełnymi zdaniami, za pomocą liter. Proszę, przynajmniej spróbujcie..

2 komentarze:

  1. troche gorszy demot ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie demot, to na jakiejś tam stronce było - i ona właśnie chyba jest tych samych typów, co mają demotywatory (tak mi się zdaję przynajmniej). ;]

    OdpowiedzUsuń