poniedziałek, 7 czerwca 2010

największy luksus


* tekst dedykowany wspaniałej młodzieży, która w pociągu słucha zacnej muzyki jaką jest disco polo, a także panom z walcami, spycharkami itp. , którzy rozwalają mi chodniki we wsi. ;]





Lubimy myśleć o sobie dobrze - w końcu jesteśmy Europejczykami! Nowocześni, schludni, ekologiczni. Coraz lepiej ubrani, bardziej świadomi tego, co jest dobre, a nawet zdrowe, modne i eleganckie. Prawie prawda. W zasadzie można się zgodzić. Naprawdę, zmieniliśmy się na korzyść. Wzrokowo i węchowo.

I byłoby już naprawdę elegancko, gdyby nie to 'śmiecenie' hałasem, ten ogólnonarodowy zapał do wytwarzania jak najgłośniejszych dźwięków bez opamiętania i bez żadnej kary.

Dręczenie 'przez uszy' obywateli przez obywateli dzieje się za zgodą wszystkich możliwych służb specjalnych i niespecjalnych. Na nic jęki i błagania laryngologów. Imbecyle zawsze wytworzą swoje decybele i 'załadują', żeby prymitywnie zaznaczyć swoją obecność na świecie w ten prosty sposób i pozbyć się przedstawicieli innego gatunku. Hałas to coś w rodzaju broni biologicznej, która sprawia, że wokół osoby hałasującej pozostają tylko ci, którzy nawet to lubią - reszta ucieka, gdzie pieprz cicho rośnie!

Obrońcy praw hałaśliwego człowieka twierdzą, że zawsze tak było. Dawniej też młodzież musiała się wyszumieć, budowlani musieli łomotać, a motocykle robiły głośno, to czego nie należy robić w salonie. Zgoda! Ale w tych dawnych, choć przecież nie tak odległych czasach, nie było superelektronicznych-kosmicznych wzmacniaczy, reklam w TV, dzwonków i melodyjek telefonów komórkowych. Nie było też mikserów, kina domowego, zabawek na baterie, maszyn czyszczących, śmieciarek i tych wściekłych kosiarek, które zaczynają ryczeć właśnie wtedy, kiedy kładziemy się z uczuciem ulgi na leżaku w swoim słodko zapuszczonym ogrodzie!

Uff! Musiałam to wykrzyczeć, tak bardzo mnie denerwuje pokora, z jaką godzimy się na znęcanie się nad naszymi uszami i nerwami. Przesadzam? Mówicie, że nie jest tak źle, bo są przepisy i na przykład po 22 nie wolno kosić kosiarką i wiercić wiertarką? Ach! To zupełnie zmienia postać rzeczy, przecież taki hałas nie może nikomu przeszkadzać od 7 do 22. W tych godzinach - wedle przepisów - jest przyjemnością!

Zastanawiając się nad tym społecznym przyzwoleniem na pogarszanie warunków życia, przypominam sobie, że tak już kiedyś było, tylko dotyczyło innego zmysłu, nie słuchu tylko węchu, o czym donoszą historycy. W czasach kiedy miasta nie znały kanalizacji, a ludzie higieny, społeczeństwo bez szmeru przyjmowało wszechobecny smród, który prawdopodobnie przeciętnego współczesnego obywatela zwaliłby z nóg. Ludzie żyjący w mieście godzili się na to 'naturalne miejskie środowisko' i nie wyobrażali sobie, że może być inaczej. My także uznajemy za naturalne to, że w supermarketach kasy muszą dzwonić i piszczeć, wózki uderzając o siebie strzelać metalicznie, a wszystko musi absolutnie musi, zagłuszać idiotyczna muzyka, którą najwyraźniej wybiera według swojego gustu najmłodszy i najbardziej pryszczaty sprzedawca.
Godzimy się na reklamy w kinie, które wbijają nas w fotel i na muzykę w warzywnym. Jesteśmy zmuszeni do cierpliwego słuchania disco polo w wesołych miasteczkach i u fryzjera. Godzimy się na wszystko, bo chyba nie wiemy, że może być inaczej.
A przecież jesteśmy cywilizowani, przestaliśmy palić, śmiecić i jeść ciężkostrawne potrawy. Pora przestać hałasować! Jako coraz bogatsze społeczeństwo musimy sobie przypomnieć, że milczenie jest złotem, a cisza wielkim, naprawdę wielkim luksusem







o to ta wredna poniżej! ją banujcie! - nie mnie.




poffodzenia!! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz