środa, 5 maja 2010

Trawienie u ludzi zaczyna się już w jamie ustnej. Na tak zwany pierwszy ogień idą węglowodany. W żołądku rozkładają się białka i częściowo tłuszcze. W jelicie cienkim kończą swoją podróż tłuszcze, a w grubym wchłania się woda i witaminy. A w którym momencie zaczyna trawić się życie? Czy ma to miejsce, zaraz po pierwszym wdechu powietrza? Dokładnie w tym samy momencie kiedy o dwa bombarduje nasze komórki. Wtedy trawione są nasze myśli. Później płuca, tam trawią się problemy, najpierw te lekko strawne i łatwo przyswajalne. Później te ciężkie, wywołujące niestrawności. Następnie są uczucia i emocje. Jak łatwo się domyślić ich koniec leży w sercu. Poddawane porządnej obróbce, szlifowane, odpowiednio formowane, ostatecznie przerabiane są na pojedyncze uderzenia, potocznie zwane biciem serca. Na koniec zostają marzenia. Niestety nasze organizmy nie są przyczajone do ich posiadania, dlatego w procesie ewolucji nie został wykształcony organ który odpowiadał by za trawienie marzeń. Dlatego przetaczają się przez nasz organizm, co jakiś czas uciskając pojedyncze nerwy i sprawiając ból nadgarstka, zęba albo karku. Najczęściej jednak wywołują bóle głowy. Obijają się o ściany czaszki jak pijany wiatr, siejąc w niej spustoszenie. Bywa i tak, że są niczym wichura przewracając całą jej zawartość do góry nogami. Skutkiem owego zamieszania są najróżniejsze dolegliwości. Jeśli na przykład takie niestrawione marzenie odbijając się od ściany mózgoczaszki uderzy w płat czołowy, człowiek chce tańczyć, jeśli w płat skroniowy pragnie śpiewać, natomiast uderzenie w płat ciemieniowy robi z niego artystę plastyka i tak dalej.. Bywa też tak, że przy uderzeniu marzenie pęka i uderza w dwie różne półkule. Im więcej takich uderzeń tym silniejsze objawy. Jednak jak to bywa w przypadku każdej niestrawionej rzeczy, nasz organizm dąży przez cały ten proces do pozbycia się intruza. Ból głowy rozsadzający czaszkę doprowadza do nudności czego efektem są wymioty. Są jednak ludzie, którzy potrafią siła woli ten mechanizm powstrzymać. Nazywa się ich szaleńcami.





Nie chcę się wypowiadać na temat matematyki, ok?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz