czwartek, 17 lutego 2011

Mam kota.

Mam kota.  Kota, któremu rodzice poskąpili chyba witamin i przez to jest chętny do wgryzania w co się da jak jakiś szczur.
Nie wiem..może nie mam cierpliwości i tak wielkiej dobroci, chociaż w sumie wychowałam już cztery koty, dwa psy, trzy chomiki, szczura i żółwia.
Noo ale co ja zrobię z KOTem - nie mam wyjścia, muszę się nią zajmować. Kotka ma ząbki. Wgryzła mi się w nogę i w rękę jak jakiś zombie, przegryza się przez fotele i chyba coś zrobiła z kablami przy głośnikach, bo głos jest tam taki jak z jakiejś studzienki ;|
Tak się czasem zastanawiam czy dla tego kota nie wynająć jakiegoś poniemieckiego bunkra, to tak by żarł tylko beton.






Wczoraj ta kicia przeżyła wstrząsające zdarzenie - została
wyrzucona z czwartego piętra przez Olka, który powiedział, że
zrobił to niechcący - nie wiem jak to można uczynić, noo ale...
U dzieci małoletnich wszystko jest możliwe... Na całe szczęście,
ku mej uldze kotka nie leżała gdzieś na dole spłaszczona jak
placek, a łaziła sobie w przerażeniu piętro niżej - na balkonie sąsiadów.
Właściwie to nie ogarniam jak jej się to udało zrobić,żeby tak wpaść
tak pionowo pod pewnym kątem, noo ale... Cieszmy się, radujmy!
Radość wielka, bo kotka żyła ! Tylko miałam problem - cóż ja mam
powiedzieć sąsiadom idąc po tego kotka? 'Dzień dobry! Moja kotka
niechcący została zrzucona na państwa balkon...' ?
Właściwie to nie wiem czy uwierzyli by w takie coś... noo ale całe
szczęście w tym, że na piętrze niżej była Katarzyna, która pomimo
tego,że moja smukła dziewoja [tj.kotka] drapała się niemiłosiernie,
przyniosła ją dzielnie i za to otrzymuje ona ode mnie order odważnego
komandosa. Ogólnie do tej pory nie wiem jak tej mojej latającej
kotce udało się tak dolecieć ...a może miała sprzyjające wiatry [???]
notka archiwalna z 3.09.2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz