...
Nagle do moich uszów dociera radosny śmiech. Śmiech mnie przyciąga. Podnoszę głowę. To dzieci, przedszkolaczki. Splecione w pary dłonie dziewczynek i chłopczyków rytmicznie przebywają mikrosekundową drogę w tą i z powrotem. Jaśniutkie twarzyczki obrócone ku górze, zachłannie domagają się każdego, najmniejszego promyka słońca.
'Dzieci... Słońce to chyba ich ładowarka, a one to chyba takie baterie słoneczne' - myślę sobie.
- Dzieeeń dooo-bryyy proszę pani! - krzyczy sylabicznie malec wymorusany lodami. Ten sam malec to zarazem posiadacz najbardziej cudnie niebieskich oczu jakie kiedykolwiek widziałam.
- Dzień dobry! - odpowiadam i zastanawiam dlaczego powiedział to akurat do mnie.
'Kiedyś byłam przedszkolaczkiem. Teraz jestem licealistką. Niedługo będę studentką. No i co z tego! W głębi serca i tak będę małą, nadpobudliwą dziewczynką z czarnymi lokami...' - myślę.
Moje rozmyślania zostają jednak przerwane.
Coś sobie przypominam.
11:35 - pora biec na pociąg powrotny. Pociąg powrotny do dorosłości.
Pociąg do domu - do miejsca, w którym czasem mogę poczuć się jak 13lat temu.
:)
z ostatniego pobytu u Aleksandry.
`mój cały świat po prostu sobie weź...
świetna kolorystyka zdjec i notka naprawde jak z ksiązki :)
OdpowiedzUsuńTakie to miłe do czytania... no aż się człowiekowi ciepło robi od tego słońca :)
OdpowiedzUsuńI świetne miejsce na zdjęcia :)
komentarz mi się chyba nie dodał... Że tak się miło to czyta. Ciepło się aż robi od tego słońca :) I świetne miejsce na zdjęcia.
OdpowiedzUsuń