niedziela, 31 lipca 2011

Mózg mój oraz ciało jako przenośnik owego narządu poniósł mnie do Irlandii Północnej, do kuzynki mej (córki siostry padre mego) oraz jej zacnej rodziny z dość nowo nabytym, bo ponad jednorocznym Dawidkiem. Kocham jego dialogi 'baaa baa bua bua eeeeeeeeeeeeeeeee aaaaaaaaa!'.




































Tajga, która 'pocałunkiem' budziła mnie każdego ranka.



Wycieczka do Londonderry/ Derry (Niepotrzebne skreślić. Jeśli jesteś Irlandczykiem nazwiesz to miasto Derry, jeśli Brytyjczykiem - Derry). PS: Nie rozumiem angielskiego Irlandczyków. To chyba jakieś strasznie inne narzecze... ;O









A na koniec mosiężna dziewica, która rozwaliła mi łeb oraz zakup butów. Rekord w wyborze 10 minut (więcej czasu nie miałam...).


A teraz pora mi wyruszac na lotnisko, a tam do Birmingham, a stamtąd do domu...
I och jej, boje się latać nocami. To by było na tyle. Paka! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz