czwartek, 16 września 2010

Lekcja martwego języka.

Stało się: wróciły ponure widma przeszłości. Mój znajomy musiał przygotować się do lekcji polskiego na temat: 'Ludzi bezdomnych'. Wyglądało to niepokojojąco. Wziął do tęki egzemplarz 'Homelessów' (tak się o tym dziele mówi u niego w klasie) i odczytywał na głos rozmaite zdania, ze szczególnym uwzględnieniem tego z pierwszej strony: 'Istny potop blasku słonecznego zalewał przestwór'. A potem na przemian wybuchał śmiechem, bądź wypowiadał słowa uchodzące za niecenzuralne.

I to uświadomiło mi, że przez rok, a nawet przez lata niewiele się zmienia. Kolejne generacje uczniów przechodzą przez tę samą szkołę przetrwania: 'Nad Niemnem', 'Ludzie bezdomni', 'Chłopi' ... Kamienie milowe naszej prozy. Świadectwa trwania naszej kultury i patriotycznej świadomości w najcięższych czasach. Nie spotkałam jeszcze człowieka, który stwierdził, że przeczytał te książki z przyjemnością.

Żywię wielką estymę dla Stefana Żeromskiego. To nie frazes, że był społecznym i narodowym sumieniem. Mierzył się z największymi zagadnieniami swoich czasów. Stawiał Polakom najtrudniejsze pytania. Kłopot tylko z tym, że jednocześnie był marnym powieściopisarzem. Redagując 'Ludzi bezdomnych' czy 'Przedwiośnie' do poruszanych w nich zagadkach, tworzy się zaczyn do dyskusji, bez której świadomość współczesnego, wykształconego Polaka jest kaleka. Gdy jednak bierze się te książki do ręki, opadają nie tylko ręcę, lecz także powieki. I nie mówcie mi, że to los każdej klasyk literackiej: 'Przedwiośnie' powstało 10 lat po 'Procesie' Kafki, który wciąż jest czytany jako literatura żywa. I dwa lata po 'Ulissesie', uchodzącym ciągle za powieść nazbyt nawet nowoczesną jeśli idzie o przyzwyczajenia większości czytelników. Znam zaś też takich młodzieńców naśmiewajacych się z z fraz Żeromskiego, potrafiących ze sporą dozą przyjemności przeczytać 'Zbrodnię i Karę', czy Dziadów i napisać na ich temat całkiem błyskotliwe wypracowania..

Co jakiś czas media podnoszą alarm w kwestii coraz bardziej katasrofalnego stanu czytelnictwa w Polsce. Dwie trzecie naszych rodaków wcale nie czyta książek. Część z nich zapewne nie czytałaby ich w żadnych warunkach; reszta jednak - uważam - to ofiary wspomnianej filozofii nauczania literatury.

Kolejne generacje bowiem, opuszczają szkołę z ukrytym i oczywiście nieświadomym przekazem.
Brzmi on: literatura, zwłaszcza poważna, kanon bez którego ani rusz, to książki, których lektura stanowi istną przykrośc lub wręcz jest niemożliwa.
I często niepotrzebna: przed rokiem pewna inteligentna polonistka rzekła, że bez lektury 'Nad Niemnem' nie zdam matury. Myliła się całkowicie: i maturę zdałam, i na studia się dostałam, i ogólnie żyję długo i szczęśliwie. Jeśli zaś idzie o fundamentalne dzieło Elizy Orzeszkowej, wiem z grubsza, o co w nim chodzi, i to mi całkowicie wystarczy,

Nie chcę po raz tysięczny wszczynać dyskusji o liście lektur szkolnych, Chodzi mi o coś znacznie bardziej radykalnego: o całkowite wyrugowanie z niej książek istotnych, jeśli idzie o wagę poruszanych w nich zagadanień, ale zarazem - literacko niestrawnych. Nie warto zmuszac kolejnych pokoleń do zgłębiania zawiłości odwiecznej symboliki rozdartej sosny u Żeromskiego, jeśli ceną za to jest zniechęcenie do czytania jakiejkolwiek literatury, wykształcenie przekonania, że stanowi ona formę kulturowej opresji.

Musi wykształcony Polak wiedzieć, o co chodziło Żeromskiemu czy Orzeszkowej? Musi. Musi to czytać? Nie musi. Wiem, że zostanę oskarżona o nihilizm kulturowy, ale trudno, napiszę to straszne zdanie: niech korzysta z bryk.pl, ściąga.pl czy z jakiekolwiek innej strony z opracowaniami. I tak przeważnie to robi, więc należy owe strony usankcjonowac, poddać kontroli kompetentnej komisji i wprowadzic jako oficjalną formę nauczania historii literatury. Zaś jeśli idzie o listę lektur - ułożyć ją tak, by uczyła, że czytanie książek to duchowa przyjemnośc, a nie udręka.

Wystarczy przecież, że po ostatnim festiwalu manipulowanych politycznie rocznic, zakończonym żenującym sporem o zbrodnię katyńską, większośc młodych ludzi wymiotuje, gdy słyszy słowo historia. Niech przynajmniej literatura ocaleje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz