sobota, 10 września 2011

tani romans [Ewa cz.4]




- Wiesz... - usłyszał bliski głos Ewy. - Napiłabym się jeszcze wina...
- Wszystkie knajpy są zamknięte.
- Szkoda...
- Możemy pójśc do domu.
- A masz wino?
- Tak - powiedział cicho, w zamyśleniu, ciągle jeszcze nie mogąc się otrząsnac się całkowicie z doznanego wrażenia. - Mam w domu wino. Kupiłem wczoraj dwie butelki...
W tym momencie poczuł na twarzy pierwsze, choc jeszcze nieśmiałe dotknięcie deszczu - drobne kropelki wilgoci. Ewa podniosła się prędko z ławki i zawołała wesoło: 
- Na cóż więc czekamy? Chodźmy do ciebie...
Nie mieli daleko na Osiedle Szklanych Domów i wkrótce znaleźli się na miejscu; ledwie jednak weszli do bramy, niebo otwarło się nagle z potwornym i wyzwalającym rykiem ulgi na ziemię bluznęła dawno oczekiwana ulewa, która przy potężniejącym z każdą chwilą akompaniamencie błyskawic i trzasku rozdzierających niebo gromów biła z głuchym dudnieniem zw spieczoną i wyschłą na pieprz ziemię, jak w napiętą skórę gigantycznego bębna. Zatrzymali się przed drzwiami mieszkania.
- Proszę, daj mi klucz - poprosiła Ewa. - Chcę sama otworzyc....
Zrobił, co chciała. Weszli do przedpokoju. Ewa zapaliła światło i radośnie podniecona, rozejrzała się z zaciekawieniem wokoło, a potem bez słowa ruszyła przed siebie, prawie biegnąc, i we wszystkich po kolei pomieszczeniach zapalała światła, w kuchni, w jednym pokoju i w tym drugi, który stał ciągle jeszcze nie urządzony i pusty, nawet w łazience. Wreszcie włączyła magnetofon i z taśmy popłynęła muzyka, a on otworzył butelkę i rozlał do szklanek wino.
- To jest cudowne - powiedziała Ewa stając przed nim i biorąc z jego rąk szklankę. Wpatrywała się wciąż w obracające się szpule taśmy - O, Boże...
Uniósł do góry szklankę.
- Chopin - powiedział z żartobliwym błyskiem w oczach, ale jego twarz mimo to nie przestawała byc smutna - Chopin,Szopenowskie Nokturn Op.9 No.2
Spojrzała na niego poważnie.
- Jak dobrze, że znowu jestem z tobą...
Milczał. Czarny koń Jerzego Panka spoglądał na niego rozgonionym i pełnym triumfu wejrzeniem. Ewa objęła Grzegorza za szyję i przytuliła się.
- Boje się - wyszeptała cicho.
Ogarnął ją ramieniem.
- Życia?
- Smutków.... Tragedii...
- Moje dziecko - szepnął z czułością. - Moja maleńka... Musisz byc odważna jeśli chcesz życ...
Uniosła do góry głowę i popatrzyła pytającym, niepewnym wzrokiem.
- Nie wolno się bac życia... - powiedział. - Musisz byc odważna...
-Milczała. Dotknęła delikatnie dłonią jego twarzy.
- Czy dzisiaj ktoś umarł? - zapytała cicho.
- Prawie każdego dnia umierają ludzie...
- Czy ty zamykasz im oczy, kiedy umierają?
- Nie zawsze...
- Ale czasem to robisz?
- Tak.
Przesunęła dłoń wyżej, ku jego powiekom i palcami zsunęła mu je na oczy.
- Czy tak się to robi? - zapytała, a potem, przerażona tym gestem, cofnęła pośpiesznie rękę od jego twarzy, wpatrując się w nią z rozszerzonymi od lęku źrenicami.
Uśmiechnęła się smętnie.
- Chciałbym żebyś zrobiła to jeszcze raz - powiedział miękko. - Kiedy umrę...
- Nie! - zawołała. - Nie, Grzegorz!...
- Chciałbym, żebyś zawsze była przy mnie. Do samej śmierci. I żebyś to zrobiła...
Znowu objęła go za szyję i przytuliła mocno twarz do jego policzka.
- Och, Grzegorz, obejmij mnie - szepnęła. 
Stali chwilę w milczeniu wsłuchując się w szum deszczu za oknem i w cichy głos fortepianu; usiedli na tapczanie i zapalili, co jakiś czas pociągając ze  szklanek wino. 
- Wiesz... - odezwała się Ewa. - Jesteś cudowny. Dzięki tobie znowu poczułam się kobietą. To wspaniałe uczucie...
Uśmiechnął się.
- Żałuję, ale nic na ten temat nie mogę powiedziec...
- Ty nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że znowu jestem z tobą... Po raz pierwszy od wielu miesięcy czuję spokój i po raz pierwszy wydaje mi się, że nic mi nie zagraża...
- Nie będziemy się oszukiwac, Ewo...
- Nie.
- Nie będziemy się okłamywac...
- Nie - powiedziała. Nigdy...
- Będziesz mogła odejśc w każdej chwili. Nie będę cię próbował zatrzymywac, ale nigdy ci nie wybaczę, jeśli raz mnie zawiedziesz...
- Dlaczego mówisz o rozstaniu?
- Wszystko się może zdarzyc - powiedział w zamyśleniu. - Ale nie okłamuj mnie i nie próbuj oszukiwac. Chcę miec dla ciebie szacunek, nawet jeśli odejdziesz. Ja wiele potrafię zrozumiec, Ewo...
- Nigdy od ciebie nie odejdę - rzuciła gwałtownie - Jeśli nie będziesz chciał tego.
Popatrzył na nią.
- Kocham cię...
- Nigdy od ciebie nie odejdę - powtórzyła z uporem jak gdyby pragnąc przekonac samą siebie. - Od wielu lat pragnęłam spotkac kogoś takiego jak ty...
- Życie jest takie krótkie...
- Nigdy od ciebie nie odejde - powtórzyła jeszcze raz. - Z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą. Przy tobie... Tylko przy tobie czuję się zupełnie innym człowiekiem i to jest cudowne...
Odstawiła na ziemi szklankę z winem, wzięła jego dłoń w ręce i przytuliła do twarzy, a potem nagle pocałowała, nim zdążył ją wyszarpnąc z uścisku.
- Chcesz, żebym został u ciebie? - zapytała czerwieniąc się z onieśmieleniem. - Powiedz...
- Tak - odrzekł wzruszony. - Tak...

 to trzecie to przedrzeźnianie brata fotografa ;p

piątek, 2 września 2011

Oxford.






I ♥ ARCHITEKTURA !
























Foch stulecia! Nara!


 No i? Może po prostu lubię kaczki, tak?
Rowery...cóż... Miasto rowerów. Pewnie dlatego, że większośc populacji to studenci, a wiadomo - studenci to hm... niższa klasa społeczna. ;]