środa, 9 marca 2011

Uśmiech się!




A może...
Wstajesz rano. Pijesz wczorajszą niedopitą ciecz, która stara się imitować cappuccino z delikatną waniliową pianką i nie myślisz. Bo o czym? Zazwyczaj ranki nie sprzyjają głębszym przemyśleniom. 

Wychodzisz. Znowu spóźniony. Znowu zarzucony stosem zeszytów, pękiem kluczy i rękawiczką nie do pary.
Sprzed oczu ucieka Ci autobus. A jego numeracja krzyczy Ci w twarz: 'Tak! Jestem numer 7 i właśnie odjeżdżam idioto!'.

Idziesz więc. Zrezygnowany, przygaszony, może jeszcze nie do końca obudzony. 

I nagle ją widzisz. Ledwie odstaje od ziemi, a już targa za sobą torbę większą od siebie. Blondyneczka. Może z lat siedem. Nie jest zwykła. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że nie jest normalna. Wyjątkowa. Jest coś, co w jej twarzy przyciąga Cię szczególnie. Na jej oczy co chwilę zsuwa się czapka. Jej szalik ciągle tańczy z wiatrem. A ona tak po prostu się uśmiecha. 
Jest w tym pewna magia. Uśmiechasz się i Ty. Uśmiechaj się. Uśmiechaj jak najczęściej, bo nigdy nie wiesz kiedy i Ty staniesz się powodem do jego powstania.





:)

wtorek, 8 marca 2011

Ci od kwiatów.


Miło mieć w domu kwiaty. Nie ma to jak stylowe mieszkania, w których od przedpokoju czuć zapach lilii. A jednak, kiedy się zastanowić, od których mężczyzn dostawało się najwięcej kwiatów, okaże się, że od tych najgorszych. 

W kwiatach spechalizował się jeden z tych, z którym była szczególnie nieszczęśliwa. Nie mogła się z nim rozstać, bo miała poczucie winy, że jest taki wspaniały i w tym przekonaniu ciągle ją utwierdzał. Był wspaniały, bo otwierał przed nią drzwi w samochodzie. Bo odwoził taksówką do domu. No i bo w kółko wysyłał jej kwiaty... 
Przede wszystkim jednak był wspaniały, ponieważ nie przeszkadzało mu  jak bardzo była z nim nieszczęśliwa. Kiedy mówiła mu, że muszą się rozstać, odpowiadał: 'Gdzie Ty znajdziesz drugiego, który będzie tolerował Twoje złe nastroje?' Faktycznie, trudno o mężczyznę, któremu mniej by przeszkadzało, że kobieta jest z nim nieszczęśliwa....
A potem znowu przysyłał jej kwiaty. I razem więdły - kwiaty w wazonach i ich nieszczęsna właścicielka. Gdy w końcu udało jej się podczas jakiegoś pobytu za granicą zerwać z nim przez telefon, pojawił się na lotnisku z wielkim bukietem i był bardzo zdziwiony, że mimo to nie chce do niego wrócić. Jak to, przecież przyniósł kwiaty, a to powinno załatwić sprawę.
Inna dziewczyna miała dokładnie podobny przypadek. Jej chłopak również przynosił kwiaty, w ich mieszkaniu bez przerwy kwitły róże, pachniały lilie i rozwijały się tulipany. Zdradzał ją i terroryzował, a kiedy ona wybuchała płaczem wychodził, trzaskając drzwiami, i po kilku godzinach wracał z bukietem róż. Dziś procesują o alimenty, bo on chciałby płacić na swoje dziecko mniej, niż wydawał na kwiaty. Na nie nigdy nie żałował. Wysyłał jej bukiety do pracy. Kiedyś w walentynki zamienił mieszkanie w kwiaciarnie pełną czerwonych róż. Kiedy indziej po wielkiej awanturze wyszedł, rzucając wyzwiskami, a po kilku godzinach wrzucił przez okno bukiet. Taki był z niego romantyk. Lubił traktować ją jak kobietę, czyli - protekcjonalnie. Kiedy spierała się z nim o coś, mówił: 'Kotku, ale uspokój się, nie myślisz racjonalnie". I dowód na to, że w gruncie rzeczy uważa to za słodkie, wręczał bukiecik. W końcu to typowe dla kobiet, że nie myślą tylko poddają się hormonom.

Bo właśnie do tego służą dzisiaj kwiaty - do pokazania kobiecie, gdzie jest jej miejsce. Te piękne bukiety wysyłane przez posłańca są najczęściej dowodem perfidnej męskiej natury. Porządni mężczyźni nie zastępują przeprosin kwiatami. To atrybut wstrętnych facetów, którzy próbują różami przykryc emocjonalny chłód i inne wady.
Paradoksalnie kiedyś, gdy emancypacja dopiero raczkowała, kwiaty miały inne znaczenie. Wszystkie kobiety i tak je dostawały, jak wymagał zwyczaj. Dzisiaj są gestem, wyczynem, odwołaniem do starych dobrych czasów, kiedy mężczyzna był mężczyzną. Mają zaspokoic jego próżność. Dzięki nim uważa, że jest ogromnie szarmancki. Mają nas rozbroić: nie możesz się już gniewać, przecież on tak się postarał.
A my się dajemy nabrać, zapominajac, że róża to nie dowód uczucia ani oznaka klasy - to po prostu pięć złotych. Przyniesione na randkę, są też znakiem dla innych. Niesiesz te kwiaty, idąc obok niego, i wszyscy wiedzą, kim jesteś. Kobietą, którą on emabluje. 
Kwiaty mogą być upokorzeniem albo szantażem emocjonalnym. Pojawiają się wtedy, kiedy nie mam miejsca na normalne porozumienie. Kwiaty daje się komuś, komu nie chce się dac książki albo płyty, bo nie ma się go za partnera, tylko za idiotkę.
Mężczyźni od kwiatów lubią dawać też misie. Sami natomiast chcą dostawać koszule i krawaty, żeby je włożyć na jakieś swoje ważne wydarzenie. Ciekawe co by powiedzieli na różowe klocki lego albo blaszany autobus?

nie brać przeraźliwie serio!