poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Chodnik, trampki, przedszkolaczki...

Spokojny, słoneczny dzień i spokojna rozpromieniona ja. Spaceruje sobie gdzieś na jednej z ulic Białej. Idę chodnikiem wyłożonym drobną kostką chodnikową. Nie jest to ta sama kostka chodnikowa, w której za dzieciaka przeskakiwałam popękane elementy, żeby 'nie umrzeć' - teraz jest bardziej nowoczesna, sprzyjająca procesowi urbanizacji. Idę ze spuszczoną głową. Może dlatego, że świeci słońce, a może dlatego, że po prostu tak lubię. Idąc czytam napisy wyryte białą kredą : 'Jak to przeczytasz jesteś ciotą', 'Jak to przeczytasz to jesteś debilem', 'Twoja stara krzywo tańczy', 'Tato kupę'. Czytam je i cicho chichącząc, stwierdzam, że jestem tym, czym mnie określono. Z upływem czasu chodzenie sprawia mi coraz większą trudność, choć wcale nie powinno - młoda przecież jestem. Patrze na swoje trampki, te niby jeansowe. Trochę już ze mną przeszły. Mam je od gimnazjum. To w nich wybiłam sobie palca, w nich strzeliłam 3 bramki, nimi kopnęłam kumpla w krocze, nimi biegałam na pociągi, w nich podróżowałam, w nich przeżyłam to wszystko, co dane mi było przeżyć.
...
Nagle do moich uszów dociera radosny śmiech. Śmiech mnie przyciąga. Podnoszę głowę. To dzieci, przedszkolaczki. Splecione w pary dłonie dziewczynek i chłopczyków rytmicznie przebywają mikrosekundową drogę w tą i z powrotem. Jaśniutkie twarzyczki obrócone ku górze, zachłannie domagają się każdego, najmniejszego promyka słońca.
'Dzieci... Słońce to chyba ich ładowarka, a one to chyba takie baterie słoneczne' - myślę sobie.

- Dzieeeń dooo-bryyy proszę pani! - krzyczy sylabicznie malec wymorusany lodami. Ten sam malec to zarazem posiadacz najbardziej cudnie niebieskich oczu jakie kiedykolwiek widziałam.
- Dzień dobry! - odpowiadam i zastanawiam dlaczego powiedział to akurat do mnie.

'Kiedyś byłam przedszkolaczkiem. Teraz jestem licealistką. Niedługo będę studentką. No i co z tego! W głębi serca i tak będę małą, nadpobudliwą dziewczynką z czarnymi lokami...'
- myślę.

Moje rozmyślania zostają jednak przerwane.
Coś sobie przypominam.
11:35 - pora biec na pociąg powrotny. Pociąg powrotny do dorosłości.
Pociąg do domu - do miejsca, w którym czasem mogę poczuć się jak 13lat temu.
:)



z ostatniego pobytu u Aleksandry.














`mój cały świat po prostu sobie weź...

środa, 21 kwietnia 2010




(fragment)
Czy doktor Rieux może być autorytetem młodzieży teraz, na początku XXI wieku? Wyjaśnij i uzasadnij.

Młodzi, zdrowi, energiczni... Jeśli chodzą do szkoły, to szybko z niej wybiegają. Jeśli nie chodzą, siedzą gdzieś na ławce na przemian paląc i popijając piwo - najlepiej zimne, bo przecież zimnie jest najlepsze, a w końcu mają oni wygórowane wymagania. Są przecież dorośli, mają już dowód, z którym afiszują się na każdym kroku, niektórzy nawet, by jeszcze bardziej udowodnić swoją dojrzałość posiadają prawo jazdy. Mają je, choć ich ostatnia przepisowa jazda zakończyła się z chwilą gdy je otrzymali, teraz pędzą setką po lokalnych drogach, na których bawią się nieświadome niczego czteroletnie dzieci. Ale to nic, ważne, że czują ten wiatr we włosach i tą adrenalinę. Ta wspaniała młodzież ma nawet własne zainteresowania i cóż z tego, że odrobinę banalne, ważne, że w ogóle je posiadają. Jakże niezwykłą radość przynosi im plucie do soku okularnicy z pierwszej ławki, urządzanie zawodów w tym, kto więcej wypije i przy tym nie zwymiotuje, wyścigi motorami, malowanie paznokci na lekcjach, wyśmiewanie słabszych. Ich rozmowy również są godne uwagi. Są zajmujące i inteligentne:
'Bo wiesz ja ostatnio widziałem fajną laskę. Znaczy zdawało mi się, że była fajna, jak podszedłem bliżej, to okazało się, że ma krzywe zęby i pryszcze świecące jak diody', 'Jechałam ostatnio autobusem i wyobraź sobie, że jakaś starucha krzyczała na mnie, bo nie ustąpiłam jej miejsca. Pff! Jeszcze czego, pierwsza tam byłam!'.
Ich życie pełne jest najwspanialszych wartości ludzkich: obojętności, agresji, zwątpienia... Uczą się łgać, pluć, hańbić, poniżać, kraść, szczuć, walczyć, zabijać.
To młodzież doby internetu, telefonów komórkowych i uwielbienia własnego ego. Jakże cudne jest ich życie! Jest huczne, sztuczne, niedorzeczne i sprzeczne z zasadami.
Zastanawiające jest to jak widzą młodzież pokolenia wcześniejsze - ich rodzice, czy dziadkowie. Powtarzając ciągle: 'Za moich czasów ta normalność wcale normalna nie była!', wciąż nie mogą uwierzyć, że między nimi, a ich dziećmi, czy wnukami istnieje aż tak wiele różnić, że ta przepaść kulturowa zwiększyła się w aż tak zastraszającym tempie........................................................................


a ciągu dalszego nie będzie, ha!
A buhahaha !!
Za Chiny Ludowe nie spodziewałam się, że dostanę z tego 5-tkę, zwłaszcza, że mam wymagającą sorkę. A nadomiar' tego wszystkiego nie spodziewałam się tego, że moją wyolbrzymioną ironię przeczyta (owa profesorka) na forum klasy i na dodatek włączy ludność III u w dyskusję. No cóż... dziwne rzeczy się ostatnio dzieją - ale chyba trzeba się cieszyć. :)


ostatnio nie dosypiam i śmieszne to takie.
jak na razie mam 4.75 ale walczę o więcej!
Tak mi dopomóż Bóg! ;) ;D

PS:
a wieszz... u mnie nic ciekawego: nie dosypiam, nie dojadam, mdleję przy przebudzeniu, trafiam głową w ściane, ale jest nadzwyczaj pozytywnie.

a i wieszz.. u mnie bez zmian - dalej nie posiadam mózgu. :|

i jakoś tak ostatnio lubię fioletowy. ;o

wtorek, 13 kwietnia 2010

Kronika kryminalna.


Witam państwa, dziś zajmiemy się sprawą Justyny R. drobnej złodziejki z Małaszewicz, która stała się bezwzględną przestępczynią. Poruszamy wątki tej sprawy z jednego powodu, do dziś nie wiadomo, gdzie ukrywa się podejrzana. Justyna R. ma 170 centymetrów wzrostu, niestety nie posiada znaków szczególnych. Porusza się po kraju samochodem typu van. Ostatnio widziana była przez swoich sąsiadów na dzień przed popełnieniem przestępstwa. Nie będę państwa trzymać dłużej w niepewności... Historia tej zbrodni miała swój początek 5 stycznia 2010 roku, kiedy w godzinach wieczornych 36 letni Radosław M. włamał się do mieszkania znajdującego się przy ulicy Kolejarzy 2 w Małaszewiczach, Radosław M. to znany awanturnik małaszewickiego podziemia, znany również w Terespolu z przemytu spirytusu ze wschodniej granicy na zachód.
[...] Z kolei Justyna R. szacunek w światku przestępczym zdobyła kradzieżą 50 samochodów z alkoholem z ukraińską banderolą. Niestety brak dowodów w tej sprawie nie doprowadził do jej aresztowania. Tym razem podejrzewamy, że celem jej działalności były tajne materiały znajdujące się w sejfie na płycie CD jak i na stronie, lub kilku stronach formatu A4. Podejrzewamy również, że materiały te były łakomym kąskiem dla jej bossów, gdyż zlecenie kradzieży wydały dwie konkurujące ze sobą grupy przestępcze. Teraz pozwolą państwo, że zaprezentuję chronologiczny przebieg zdarzeń, począwszy od owego 5 stycznia 2010 roku.




Z relacji naocznych świadków wiemy, że między 22 a 24 w nocy Justyna R. dwa razy wracała do mieszkania. Wyraźne próby pozbycia się śladów krwi z mieszkania jak i klatki schodowej skłaniają nas do tezy, że Justyna R. robiła wszystko aby zatuszować ślady zbrodni. Około godziny 3 nad ranem 6 stycznia widziano Justynę pakującą do bagażnika duży, nieokreślony przedmiot. Podejrzewamy, że były to zwłoki Radosława M. Jednak dowodów na to na razie nie ma, nie dość tego do dziś nie wiadomo co stało się z Radosławem M.




Przeprowadzony został wywiad środowiskowy, który doprowadził nas do pani Teresy, matki Justyny, u której córka ponoć była kilka godzin po dokonaniu przestępstwa. Owego 6 stycznia, z relacji pani Teresy wynika, że widziała się z córką zaledwie kilka minut i od tamtej pory nie wiedziała co się z nią dzieje... Ale wiemy też, że nie była świadoma tego co się stało, tym bardziej, że jej córka zapewniała ją, że nigdy nie zabijała i nie kradła, a jej życie to tylko rodzina, muzyka, nauka, a ona martwi się o nią bezpodstawnie. My też bardzo chcielibyśmy w to uwierzyć...




Justyna po wizycie u matki udała się na spotkanie ze zwierzchnikami w celu dokonania transakcji. Miało to miejsce w Małaszewiczach na terenie opuszczonych zakładów PKP CARGO przy ulicy Kolejarzy. Nie jestem w stanie przedstawić państwu jak wyglądała ta wymiana i to spotkanie, możemy jedynie przypuszczać, że to co się tam wydarzyło miało kolosalne znaczenie nie tylko dla samego poszukiwanej, ale i dla zleceniodawców.




Pracujący nad sprawą śledczy nie podejrzewali, że strzelanina na ulicy Parkowej ma jakikolwiek związek z morderstwem na tle rabunkowym przy ulicy Kościelnej. Przeprowadzony wywiad środowiskowy zdawał się tylko potwierdzać, że obydwa zdarzenia nie mają ze sobą związku. Podejrzewano, że to wszystko to wynik potyczek mafijnych, albo rosyjskich gangsterów walczących o nowy rynek, wtedy jeszcze nikt nie łączył tego zdarzenia z Justyną R.




[...]
Wystawiona do wiatru Justyna R. zaczyna popełniać błędy. Nie odwracając się za siebie rozpoczyna pieszą ucieczkę, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji tej decyzji... Będą miały one bowiem wpływ na późniejszy tok zdarzeń. Wiadomość o ucieczce podejrzanej już dawno obiegła wszystkie służby porządkowe, a w poszukiwania zbiega zaangażowane już było całe miasto, jedyne co zostało Justynie to: 'nie odwracaj się, zbyt daleko to zaszło'.




Justynie R. udało się zmienić miejsce ukrycia na pobliski park gdzie chciała przeczekać całe zamieszanie aż do nocy i wtedy chciała się przedostać do własnego mieszkania, gdzie czekała na nią rodzina, wszyscy w pełnej gotowości do szybkiego wyjazdu z kraju. Plan Justyny wydawał się rozsądny. Gdyby nie brak cierpliwości podejrzanej prawdopodobnie do dziś nie dowiedzielibyśmy się o tej sprawie. Justyna R. zamiast spokojnie wyczekiwać odpowiedniego momentu na ucieczkę podjęła zbędne ryzyko, które doprowadziło ją prawie do klęski.




Justynę R. szczęście nie opuściło nawet w beznadziejnej sytuacji. Po pomyłce naszych organów ścigania została ona przeproszona i wypuszczona na wolność. Podejrzewamy, że Justyna właśnie wtedy uświadomiła sobie, że jej wygląd jest anonimowy i tylko skradzione dokumenty i płyta może stanowić dla niej zagrożenie, więc postanawia pozbyć się tych dowodów. Niestety to, co usłyszą państwo dalej, to tylko jedynie nasze przypuszczenia, jednak bardzo prawdopodobne...




Podejrzana o morderstwo na tle rabunkowym Justyna R. porzuca płytę, a także dokumenty na jednym ze stoisk muzycznych polskiej sieci marketów ze sprzętem AGD i RTV. Najprawdopodobniej ukryła ona kompakt wkładając ją do okładki innej płyty. Niestety, są to tylko nasze przypuszczenia... W ten sposób Justyna R. tymczasowo zaciera ślady, aby udać się z rodziną na lotnisko. Chce szybko wylecieć poza granice kraju i w tym miejscu urywają się wszystkie tropy dotyczące tej sprawy. Podejrzewamy, że Justyna R. przebywa w którymś z państw Europy Zachodniej.



Apel do państwa! Jeśli przez przypadek weszliście w posiadanie płyty i dokumentów, które porzuciła Justyna R. prosimy o niezwłoczny kontakt pod numer telefonu znajdujący się na płycie. To wszystko na dziś, dziękuję za uwagę.

~o.s.t.r




ahahhahahahhahahahahah!!

sobota, 10 kwietnia 2010


10 kwietnia o 8:56 rozbił się samolot prezydencki, na którego pokładzie znajdowali się: para prezydencka, politycy, generałowie, członkowie załogi. Żadna z obecnych w samolocie osób nie przeżyła katastrofy.



Polacy są dość dziwni,
najpierw wyśmiewają polityków,
gdy Ci sami politycy nagle giną,
rodacy zmieniają swoje poglądy o 180 stopni.





N i c S i ę N i e D z i e j ę P r z y p a d k o w o.


...

środa, 7 kwietnia 2010

PRACA MATURALNA : Tragizm i bohaterstwo pokolenia Kolumbów w świetle utworów literackich, plastycznych i filmów.

Pokolenie Kolumbów to pokolenie młodych pisarzy urodzonych w okolicach roku 1920. Było to pokolenie wychowane w Polsce niepodległej, które najsilniej przeżyło doświadczenie klęski. We wrześniu 1939r. byli to w większości młodzi ludzie, po maturze, których moment wejścia w dorosłe życie został zdeterminowany przez wybuch II wojny światowej. Kolumbowie nie byli fikcją literacką, ale prawdziwymi bohaterami. Bohaterami, którzy odznaczali się wyjątkową, graniczącą z brawurą odwagą w szczytnym celu. Bohaterami, którzy w swoim życiu doświadczyli wielu konfliktów równorzędnych wartości moralnych, co sprawiało, że wielkie i szlachetne cele były skazane na klęskę. Byli postaciami bohaterstwa i tragizmu. Większość z nich brała udział w walkach np. K.K Baczyński, czy T. Gajcy zginęli w walkach, innym udało się przeżyć. Grupę tych twórców dla których decydującym przeżyciem pokoleniowym stała się II wojna światowa i związany z tym kryzys wartości określa się od tytułu powieści R. Bratnego – Kolumbowie rocznik 20 mianem pokolenia Kolumbów.

Powieść od której wywodzi się określenie ‘Kolumbowie’ to podjęcie przez autora tematu tragicznego losu żołnierzy AK: Jerzego, Zygmunta, Kolumba i Czarnego Ola. Bohaterowie starają się funkcjonować w wojennej rzeczywistości okupowanej Warszawy. Z właściwą ich wiekowi fantazją, poświęceniem ale i ze świadomością ogromu ryzyka i odpowiedzialnością, podejmują nierówną walkę z wrogiem. Młodzi chłopcy pracują, konspirują, uczą się – żyją. Nie jest to jednak życie łatwe. Jako młodzi ludzi mają swoje pierwsze miłości, które skażone są mrocznym cieniem wszechobecnej śmierci, posiadają drobne i większe radości jakby na przekór nieludzkiej rzeczywistości. Każdego dnia walczą o przeżycie biorąc udział w niebezpiecznych akcjach przeciw okupantom. Nie poprzestają tylko na tym i biorą udział w Powstaniu Warszawskim. W powstaniu, które nauczyło ich wzajemnej pomocy, braterstwa, patriotyzmu, odwagi… Jednak te samo powstanie nauczyło ich czym są łzy, krew, ból, strach i śmierć. To ich własna odwaga sprawiła, że przyszło im oddawać życie na szańcach powstania. Szli na śmierć, bo bardzo kochali życie. Walczyli do końca, do ostatniej kropli krwi, wbrew nadziei, bez świadomości, że uczestniczą w wielkim dziejowym wydarzeniu, by potem kilka lat później usłyszeć od nowych władz państwowych, że są‘zaplutymi karłami reakcji’.

Bratny pisał w swojej książce o ludziach podobnych do K.K. Baczyńskiego - młodego 'poety-żołnierza'. Jemu w udziale przypadł inny los i inne życie. Przeżycia, których doświadczył na trwałe zmieniły jego wnętrze, zmusiły do szybkiego dorośnięcia, spowodowały, że stał się całkowicie innym człowiekiem. Jednak nadal z pokorą oraz dumnie podniesioną głową szedł odważnie do przodu, stawiając czoło wszystkim zagrożeniom i niebezpieczeństwom. Miał pewną świadomość tego z kim walczy i jakie jest jego zadanie. Nie chciał poprzestawać jedynie na pisaniu, ale na czynnym udziale w wojnie, choć przecież nie był do tego predestynowany z racji swojego wieku i braku jakiegoś szczególnego przygotowania wojskowego - nie wahał się z karabinem stanąć na czele walki o Polskę. W 1944r. zginął w Powstaniu Warszawskim, jednak przez 23 lata zdołał osiągnąć dojrzałość artystyczną, jaka stała się udziałem niewielu poetów w polskiej historii. Jak już było nadmienione Baczyński był poetą i był żołnierzem. Jako uczestnik i jako obserwator dziejących się wydarzeń dał świadectwo życia Kolumbów, uwikłanych w wydarzenia trudne i wymagające największych ofiar.

Do najbardziej znanych utworów poety należy wiersz pt. 'Pokolenie'(Do palców przymarzły struny), który zawiera przesłanie i zarazem pesymistyczną wizję generacji pokolenia Kolumbów. Za podstawowe ich doświadczenie należy uznać śmierć i cierpienie. Ci młodzi ludzie zmuszeni zostali dorosnąć do śmierci, która czyha na nich na każdym kroku, w każdej minucie:
'Tak się dorasta do trumny
jakeśmy w czasie dorośli'.
Świat, w którym żyją, został również zniekształcony przez toczącą się wojnę. Pełno w nim krwi, zbrodni.
Okrucieństwo rzeczywistości zmusza do gorzkich refleksji nad sensem własnej egzystencji. Rodzi się przekonanie, że celem i kresem dojrzałości jest śmierć, zagłada człowieka w każdym wymiarze jego życia. Poeta zdaje sobie sprawę z tego, iż on i jego przyjaciele są pokoleniem przegranym, straconym, stojącym nad własnym grobem:
'Każdy – kolumną jesteś
Na grobie pieśni własnych
Zamarzły.'

Również wiersz pt. 'Z głową na karabinie' ukazuje los straceńców przesiąknięty katastroficznymi wizjami, ale też wspomnieniami z dzieciństwa. W utworze tym podmiot liryczny można by utożsamić z samym poetą. Jak w wielu utworach Baczyńskiego w wierszu pojawia się symbol nocy - to w nocy wśród martwej ciszy, pod zamkniętymi powiekami pojawiają się koszmary senne związane z wojną, albo wspomnienia lat spokojnych. Nie inaczej jest tutaj. Jest noc. Ból i cierpienie, strach, zaciskają się na gardle bohatera. A on sam instynktownie czuje, że jest to jakaś surrealna kara. Wojna, udział w walce pozbawiły poetę naturalnych praw do korzystania z młodości, wolnego, niczym nie skrępowanego rozwoju talentu poetyckiego. Widoczne jest tutaj poczucie krzywdy, z którą trudno się pogodzić, ale też urzeczenie pięknem przyrody ("zdrój chyży", "wody szerokie", "płatki bzu dzikiego", "bujne obłoki"). Pojawia się także żarliwe pragnienie życia w świecie harmonijnym i pięknym, dającym poczucie bezpieczeństwa "jak uśmiech matki". Poeta konfrontuje ze sobą czasy wojny - czasy teraźniejsze, z czasami spokoju - czasy swojej wczesnej młodości. Zali się, że przecież on i jego przyjaciele dorastali po to, by cieszyć się życiem, korzystać z dobrodziejstw świata, a nie by patrzeć w głąb pustej ziemi - grobu. W życiu młodego Kolumba dopiero co zaczęła się młodość. A teraz zamiast prowadzić spokojne życie wypełnione miłością, radością i beztroską, nieustannie odczuwa zmaganie się ze śmiercią. Przeczucie przedwczesnej śmierci konkretyzuje się, przybiera formę niemal wyobrażanej metafory:
"Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie."
Wojna bowiem to "czas wielkiej rzeźby", próby wymagającej dramatycznych wyborów. Poeta pozostaje na żołnierskim posterunku "z głową na karabinie", świadomie i konsekwentnie wypełnia patriotyczny nakaz walki i jej konsekwencję - śmierć.
"Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą"
Zwrotka ta kończy zwadę poety z samym sobą, spór "racji życia" z koniecznością zgody na śmierć. Zwycięża racja żołnierskiego, patriotycznego obowiązku. Koniec utworu wyjaśnia motywy wyboru. Poeta-żołnierz nie śmie korzystać z uroków życia, które solidarność z walczącym narodem każe mu złożyć w wielkiej, patriotycznej ofierze. Zakończenie wiersza jest surowe, pozbawione metafor. Zwrot "głupia miłość" może oznaczać młodzieńczą żarliwość i naiwność uczuć. Wiersz cały, pełen dramatycznego napięcia, wyraża gwałtowny protest przeciw okrucieństwu wojny i osobistą tragedię pokolenia Baczyńskiego, któremu przyszło żyć i walczyć w czasie nieludzkim.

Kolejnym równie znanym dziełem poety jest wiersz pt. 'Pokolenie' (Wiatr drzewa spienia), który jest wyrazem tragicznej sytuacji pokolenia Kolumbów, których młodość przypadła na czasy wojny. Wojna zanegowała wszystkie ludzkie wartości, dokonała zniszczenia totalnego. Młodzi, naiwni ludzie, dopiero wchodzący w życie, doświadczyli rzeczywistości przerastające ich siły. Pozbawieni nadziei na przyszłość musieli nauczyć się żyć w nieludzkich czasach, zapomnieć o swoich marzeniach i ideałach.
Jakże dramatyczną wymowę mają słowa:
'Szukamy serca - bierzemy w rękę.
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień - tak - głaz.'
Kolumbowie, choć byli radosnymi, młodymi ludźmi, dalekimi od jakichkolwiek pragnień zabijania - musieli przejść metamorfozę, przemianę serca, które stawało się zimnym głazem pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Tragiczne przeżycia, codzienne obcowanie ze śmiercią nie mogło nie wpłynąć na młodych ludzi. Nie sposób zachować wewnętrznej pogody, równowagi, spokojnego sumienia, kiedy na co dzień obserwuje się okrutne sceny śmierci najbliższych. Coraz trudniej było żyć zgodnie z zasadami dekalogu, niemal nie sposób było egzystować zachowując przykazania: nie zabijaj. Jeśli oni by nie zabili, sami by zginęli. Choć mieli więc moralne prawo do obrony własnego życia, nie można oczekiwać, iż nie wpłynęło to na młodych, dopiero formujących się ludzi. Trudna to nauka - uczyć się obojętności, bezwzględności, okrucieństwa. Jednak w takim świecie nie dało się żyć nie dostrzegając zła panoszącego się wokół. Dlatego Baczyński pisze dramatyczne wyznanie:
'Nas nauczono. Nie ma litości (...)
Nas nauczono. Nie ma sumienia (...)
Nas nauczono. Nie ma miłości (...)'
Wojna zabiła w ludziach poczucie bezpieczeństwa, wiarę w ludzką dobroć, nadzieję na sprawiedliwość. Podczas wojny nie było miejsca na humanitarne uczucia. Ludzie pragnący kochać, żyć zgodnie z zasadami moralności musieli przewartościować swój kodeks postępowania i dostosować go do warunków i realiów wojny i okupacji. Poeta ukazuje też fragment ich życia:
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi - źle troglodyci' .
Ludzie obdarci z wartości stają się zaszczutymi zwierzętami, pozbawionymi wyboru są skazani na absolutną samotność i beznadziejność. Towarzyszył im wszechobecny strach - nieodłączny towarzysz konspiracyjnego i żołnierskiego życia. Jednak byli młodzi, pragnęli jak każdy miłości, Były one jak pisze poeta 'mroczne', co nie oznacza, iż odznaczały się mniejszą siłą czy natężeniem, chodziło o warunki zewnętrzne, w jakich miłość się rodziła, w jakich kształtowała i niestety bardzo często zanim zdążyła rozkwitnąć na dobre - śmierć stanowiła jej kres. Dalej w wierszu pada bardzo mocne określenie. Autor nazywa pokolenie 'złymi troglodytami' czyli ludźmi nieokrzesanymi, brutalnymi, ludźmi pierwotnymi. To wojna prowadzi do cofnięcia się cywilizacyjnego człowieka, zamiast rozwoju - regres, zamiast życia - śmierć, zamiast miłości - nienawiść... Młodzi ludzie niejako zostali skazani na cofanie się, na dzikość, bowiem to one umożliwiały przeżycie w otaczającym świecie. Poeta kończy utwór wyrazem obawy co do zasadności ich męki i poświęcenia:
'czy nam postawią z litości chociaż,
nad grobem krzyż.'
- zastanawia się, co zostanie z tych, którzy walczyli i ginęli - czy przyszłość uczyni z nich bohaterów czy zostaną zapomniani. Wobec okrutnej historii człowiek jest słaby i bezbronny. Odczuwa wewnętrzny nakaz walki przeciwko złu. Bezkompromisowy heroizm zaprawiony jest jednak zwątpieniem. Jest to jednak zwątpienie w sens działania i możliwości zwycięstwa. Baczyński zastanawia się nad moralną oceną czynów pokolenia Kolumbów, którzy walczyli w słusznej sprawie, poświęcając swoje życie,ale musieli odrzucić wszelkie uczucie i zabijać innych.

Z podobnymi odczuciami zmagał się Gajcy w wierszu pt. 'Do potomnego'. Jego wiersz jest pewnym testamentem, przesłaniem skierowanym do przyszłych pokoleń powojennych, który ma wymowę historiozoficzną. W swoim monologu zwraca się do kogoś, kto przyjdzie po nim i będzie patrzył wstecz, by nazwać epokę, w której musieli żyć Kolumbowie. Osoba mówiąca, którą możemy utożsamić z poetą opisuje swoją młodość. Mówi : 'pięść wzniosłem ponad głową i w szczęk żelaza zasłuchany', co świadczy o tym, że jego życie upływało w ciągłej walce z wrogiem. Podmiotowi nieustannie towarzyszył lęk i to on wypełniał całe jego życie. Dostrzega tu swoją przemijalność: 'mijałem dzień po dniu jak krzyże'. Pisze o sobie, że pragnął kochać, lecz całe jego serce zaprzątnięte było strachem, lękiem i śmiercią. Nie było tam miejsca na jego 'miłość niepotrzebną'. Między podmiotem lirycznym, a adresatem istnieje specyficzna więź. Przeświadczenie o istotnej wspólnocie z tymi, którzy będą żyć w czasach powojennych, którzy przyjdą po podmiocie pojawia się w wersach: ' Jedna jest ziemia, która niesie ciebie i mnie i jedna młodość'. Ja liryczne porównuje siebie często do osoby z kolejnego pokolenia: 'kochałem jak Ty zapewne', 'niewiele wiem jak ty zapewne', przy czym zawsze kontrastuje swoją sytuację z sytuacją tytułowego potomnego. Wiersz jest refleksją nad życiem i śmiercią czyhającą na młodych ludzi, a szczególnie pytaniem: jak przyszłość oceni młodych żołnierzy, którzy poświęcili swoje ideały i marzenia w walce o Polskę.

Umiłowanie ojczyzny , gotowość do poświęcenia się dla niej i narodu, dobro własnego kraju ponad własne interesy, patriotyzm, szacunek, bez wątpienia, te wartości można zauważyć u bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego 'Kamienie na szaniec'. Tak zwane "pokolenie Kolumbów" w chwili wybuchu wojny miało kilkanaście lat. Wojna zabrała im całą młodość, pochłonęła ich marzenia, pragnienie szczęścia i miłość. Nie udało się im zabrać tylko jednego: poczucia obowiązku walki o ojczyznę. Owszem marzyli oni o studiach i miłości, ale nagle musieli sobie zdać sprawę, że żyją w obliczu tragicznej sytuacji, wobec której nie można zachować się obojętnie. Tragizm ich pokolenia polegał na tym, że wychowano ich w poszanowaniu godności człowieka i wartości ludzkiego życia. Kamiński opowiada historię takich ludzi. Zośka, Rudy i Alek to przyjaciele, którzy aktywnie działają w harcerskim ruchu oporu. Odważnie walczą z Niemcami, są zdolni do największych poświęceń. Starali się nie myśleć o tym, co stracili w młodości, ale jak najlepiej wykonywać powierzone im zadania. Kiedy wstąpili do Małego Sabotażu, uczestniczyli w akcjach wymierzonych przeciwko kolaborantom: wybijali szyby w oknach firm współpracujących z Niemcami, brali udział w gazowaniu kin, w których wyświetlano hitlerowskie propagandy. Podczas przeprowadzanych akcji zawsze towarzyszył im strach, niepewność czy nie zostaną zauważeni i aresztowani przez Niemców. A jednak nie bali się ryzykować, dalej zrywali niemieckie flagi i rysowali żółwie na murach poświęcając własną wolność. Byli oni także bardzo odważni, musieli nauczyć się żelaznej dyscypliny, zdawali sobie sprawę, że każdy najmniejszy błąd popełniony w którejś akcji jest jednoznaczny często ze śmiercią wielu ludzi. Warto dodać, że pomimo tylu stresujących sytuacji chłopcy byli wierni swoim przyjaźniom, bo kiedy Rudy trafia w ręce Niemców, podczas męczących przesłuchań nie zdradza kolegów. Z kolei jego przyjaciele organizują akcję, podczas której próbują odbić skatowanego chłopaka. Autor książki był jednym z takich młodzieńców. Był świadkiem tych wydarzeń. O swojej powieści napisał: "książka ta jest opowieścią o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i pięknie żyć".

Do książki Aleksandra Kamińskiego nawiązuje również film Akcja pod Arsenałem w reżyserii Jana Łomnickiego. Fabułę filmu stanowi życie w okupowanej Warszawie a także akcja odbicia z rąk hitlerowców Rudego. Kiedy Rudy - Jan Bytnar zostaje aresztowany przez hitlerowców, grupa jego przyjaciół stara się zorganizować akcję odbicia go z rąk "kata". Rudy jest codziennie przewożony z więzienia na Pawiaku na aleję Szucha, gdzie dokonywano przesłuchań. Jest brutalnie bity i zastraszany. Jednak nie wydał swoich przyjaciół, do końca został wierny swojej idei. Akcja była skrupulatnie organizowana przez Orszę - Stanisława Broniewskiego - naczelnika konspiracyjnych Szarych Szeregów. Wszystko trzeba było idealnie zaplanować i dopiąć na ostatni guzik. Stawką było życie przyjaciela. 26 marca 1943 roku w rejonie Arsenału, na skrzyżowaniu ulic Bielskiej i Długiej harcerze odbili skatowanego Rudego i innych 25 więźniów. Jednak kilka dni później Rudy zmarł na rękach swoich przyjaciół. Film jest dokumentem tamtych wydarzeń, ale jest również dokumentem postawy pokolenia Kolumbów, któremu przyszło walczyć o swoje prawo do życia.

Reżyserem, który ukazał życie młodych, walczących Kolumbów jest Andrzej Wajda. W filmie Kanał z 1956 roku nawiązuje do historii powstania warszawskiego. Oddział AK próbuje przedostać się kanałami z Mokotowa do jeszcze walczącego Śródmieścia. Wchodzą do kanału z nadzieją na dalszą walkę, jednak spośród czterdziestoosobowej grupy powstańców nie uda się ocaleć nikomu. Najpierw oddział porucznika "Zadry" zostaje rozbity na trzy mniejsze grupki, które błąkają się po omacku po kanałach. Wielu spośród nich się załamuje jak "Mądry" czy Halinka, która popełnia samobójstwo, inni po wyjściu z kanału zostają rozstrzelani przez Niemców, jeszcze inni zostają uwięzieni w kanale. Tragizm śmierci tych młodych ludzi jest bardzo wymowny. Mieli nadzieję, chcieli walczyć, jednak los postanowił o nich inaczej. Musieli zginąć, bo wojna nikogo nie oszczędza.

Motyw wojny i walki młodych ludzi podejmowali również współcześni artyści malarze. Obraz 'Powstanie Warszawskie' Stanisława Garwatowskiego to obraz przedstawiający powstańców, którzy ciągle walczą wśród gruzów Warszawy. Czerwono - białe opaski, które "zdobią" ich ramiona to symbole patriotyzmu i miłości do ojczyzny. Jednak ich postaci są utrzymane w tonacji koloru szarego. Trudno powiedzieć, czy to kurz, osad z gruzu czy może symbol ich rychłej śmierci.

Inny obraz to 'Morze krwi' pędzla Bronisława Linke. Poprzez swoje obrazy artysta protestował przeciwko okrucieństwu wojny. We wzburzonej, czerwonej od krwi wodzie morza pływają ciała zabitych, szkielety i czaszki. Niebo jest czarne i gęste od burzowych chmur. One to wróżą nadciągający sztorm, dalszą śmierć i ludzkie cierpienie. Wojna jest właśnie takim "morzem krwi". Zalewa wszystko, pochłania nieskończone ilości ofiar, jest nieszczęściem i złem, którego nie da się w żaden sposób opisać. Jest apokaliptyczną rzeczywistością, w której przyszło żyć Kolumbom.

Podsumowując, pokolenie Kolumbów jako pokolenie, które zaznało klęski, katastrofy -tragizmu, było zarazem bardzo odważne, a ich życie pełne było bohaterskich czynów. Kolumbowie stanęli twarzą w twarz z grozą okupacji i praktycznie odebrali lekcję historii, lekcję kształtowania człowieka poprzez dziejące się fakty. Tragedią wojennego pokolenia było to, że przyszło znaleźć im dojrzałość dopiero w śmierci, a wszystkie ich życiowe drogi były zaledwie poszukiwaniem. Ich życie pełne było dominujących uczuć przerażenia i świadomości spustoszenia, jakie czyni wojna w ich psychice. Lecz mimo to, mimo poczucia bezsensu wojny i tragizmu wydarzeń, bez wahania Kolumbowie spełnili swój obowiązek wobec ojczyzny i podjęli walkę z okupantem. Był to ich obowiązek moralny, narzucony przez samych siebie, wypływający z poczucia odpowiedzialności za rzeczywistość, za kraj, za Warszawę. Patrząc na nich powinniśmy być szczęśliwi, że nie musimy stawać wobec takiej grozy, ani takich wyborów jak oni. Pokolenie Kolumbów uczy nas szacunku do życia. Ich postawa pozwala uświadomić sobie jak wielkim szczęściem jest pokój oraz własna ojczyzna bez panoszącego się w niej okupanta. Nie musimy brać karabinów do rąk, aby kiedyś móc spokojnie żyć, takie doświadczenie zostało nam oszczędzone...

czwartek, 1 kwietnia 2010

Poczucie humoru.



Charles Chaplin twierdził, że 'Ci, co rozśmieszają ludzi, cenniejsi są od tych, którzy każą im płakać' . Ponieważ osobiście staram się rozśmieszać, nie wypada mi się pod tym podpisać. Zwłaszcza w kraju, gdzie mawia się, że 'poznasz głupiego po śmiechu jego' i że 'śmieje się jak głupi do sera'.
Z drugiej jednak strony, we wszystkich polskich rankingach na najbardziej pożądane cechy u partnera, czy partnerki jedno z pierwszych miejsc zajmuje poczucie humoru.
Moja ulubiona felietonistka Krystyna Kofta napisała kiedyś, że nie wyobraża sobie życia z mężczyzną, którego nie śmieszyłoby to samo co ją. Aktorka Paulina Młynarska powiedziała w jednym z wywiadów, że facet, który nie potrafi jej rozśmieszyć, nie ma u niej szans na dłuższy związek. Co, nawiasem mówiąc, potwierdza chyba jej kolejne rozwody.
Ze swojego życia też mam kilka przykładów. Choć było to jakieś 4 lata temu dobrze pamiętam, że po raz pierwszy zapaliło mi się światło ostrzegawcze, kiedy jeden z moich kumpli przyciśnięty do muru, powiedział, że mnie kocha. A na moje 'Myślałam, że Cię stać na więcej', zdziwił się: - To znaczy, na co?.
Nie chciało mi się nawet tłumaczyć, że żartowałam. Bo żart, który wymaga tłumaczenia, czyli taki, który jak to się mówi 'nie zażre', jest nie do obrony.
Albo coś kogoś śmieszy albo nie.
Blondynki na przykład śmieszą podobno żarty o blondynkach. Bo to jedyne, które rozumieją. Tak przynajmniej twierdzą brunetki.
Osobiście bym z tym dyskutowała. Uważam bowiem, że z kogo jak z kogo, ale z siebie samych śmiać się nie potrafimy. Dlaczego więc akurat blondynki miałyby być chlubnym wyjątkiem? Chlubnym, bo autoironia jest, moim zdaniem, poczuciem humoru z wyższej półki.
Niestety. Tak wysoko rzadko sięgamy. Ale też jest śmiesznie.
Wystarczy sięgnąć po prasę kolorową. Oto parę wiadomości:
'Kasia Cichopek wielką artystką jest'.
'Grażyna Szapołowska zachwyciła na wystawie Kur Ozdobnych'
'Małgorzata Kożuchowska, choć gwiazda, żyje jak normalne Polki. Od listopada ub.r. chodzi na wszystkie imprezy w jednych i tych samych butach z wężowej skórki'.

'Wielki powrót Joanny Brodzik we własnym programie kulinarnym'
Rozbawiona piszę o tym na blogu. Moja zdziwiona koleżanka w żadnej z tych wiadomości nie widzi nic śmiesznego. Robi mi się głupio.
Na szczęście druga koleżanka przypomina sobie zagadkę: Co to jest? Duże, okrągłe i nie lubi Żydów. Dla ułatwienia wyjaśniam, że chodziło o świat. Ta druga chichocze i dzwoni do swojego chłopaka : Co to jest? Duże okrągłe i nie lubi Żydów. (...) Globus! Dobre nie? Chłopak z irytacją się rozłącza.
- Oczywiście - mówi oburzona- nie zrozumiał. Tak jak tego o pchle, która spędziła urlop na Teneryfie.
- Na Krecie - poprawiam.
- A co to za różnica? - obrusza się - I to wyspa i to wyspa.
Poddaje się. Tym bardziej, że też palę większość żartów.

Chyba się zgodzę z Juliuszem Machulskim, że 'żyjemy w kraju paradoksów. Śmieszne jest to, co powinno być serio.
.
Na przykład sejmowe komisje śledcze - zwłaszcza hazardowa. Jej przewodniczący Mirosław Sekuła, mówiąc, że to najniżej budżetowy polski serial, zapomniał jedynie dodać, że komediowy. Ale to widać, słychać i czuć.
A jeśli tak, to znaczy, że mamy poczucie humoru. Cieszę sie.
Bo stale powtarzam sobie jedno, co warto, to uśmiać się warto.

:)

Jestem w ciąży! :]
-a ha hah, żartowałam.
Bo niby dziś Prima Aprilis, także najlepszego Mułku. ;)